2010-10-26

Wsiąść do pociągu...

...i robić na drutach. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Choć to niepopularne. Nie zdarzyło mi się zobaczyć żadnej dziergającej czy dziergającego współpasażera. Warunki co prawda polowe i  przy robieniu ażurów polecam wycieczki nowymi składami.
Tym razem na drutach zielony szal. Obecnie jest go dwa razy więcej. Zdjęcia powstały w drodze do miejsca przeznaczenia, a ja zdążyłam jeszcze wrócić tego samego dnia. Wzór- chyba znany? Włóczka podwójna nitka cienkiego merino. Za szal zabierałam się parę razy. Wzór kwiatowy wygląda lepiej, gdy jest z grubszej nitki. Przy pojedynczej nie wychodzi wyraźnie.
- Co robisz? - pyta Mąż
- Szal.
- To długi będzie?
- No nie, trójkątny.
- Czyli chustę robisz?
- No nie.
- Ale szale są prostokątne.
-???
A ostatnio zostałam przez niego zapytana o to czy mam łącznik do żyłek. Moje drogie Panie, doceniajcie swoich Panów!

8 comments :

  1. A ja miałam okazję spotkać w warszawskim metrze dwie odważne panie (nie w tym samym czasie) - jedna frywolitkowała, a druga haftowała, i to na stojąco. To jest dopiero pasja :) A szalo-chusta ma piękny kolor. Czekam na ciąg dalszy. Wyrazy uznania dla męża ;)

    ReplyDelete
  2. ja zawsze biorę ze sobą robótkę w podróż:) aczkolwiek preferuję jednak proste dłubanie, niż ażury...choć w drodze do Francji zrobiłam 1/3 Szeherezady...

    a na trasie Kraków-Wrocław co tydzień pociągiem jeździ moja koleżanka, zawsze z drutkami w rękach:D

    ale ja też nigdy nie spotkałam nikogo dziergającego.

    ładny kolor ma to coś, co robisz:)

    ReplyDelete
  3. Na krótkich trasach nie dziergam, ale w dłuzsze obowiązkowo zabieram! Haftuje krzyżykami i wzbudzam sensacje. Kiedyś na trasie Świnoujście- Krakow zafascynowalam konduktorkę (jak sie okazało tez dziergająca krzyżyki) Przysiadła sie i gadaaaałyyyśmy całe 2 kilo czasu! A potem jak sprawdzala bilety to ile razy przechodziła koło naszego przedziału mówila "a tu juz sprawdzane tu sie dzierga" Przemiła pani!

    Spotykam dziergające. Jedna dziergała szydelkowy naszyjnik, druga sweterek na drutach. Duch w narodzie nie zginie ;)

    ReplyDelete
  4. Ja juz kilka razy spotkalam dziergajace panie (szydelkujace, robiace na drutach). Sama mam ZAWSZE robotke w torebce i jak tylko mam wolna chwile - dziergam :D

    ReplyDelete
  5. Tak, pociągi są bardzo dobre do robót ręcznych :). Chociaż mnie osobiście do pasji doprowadzają współczujące komentarze w rodzaju "Że też pani się tak chce...". Chce mi się i już, jakby mi się nie chciało to bym nic nie robiła, prawda?
    Nie zabieram tylko do wagonu pikowania ręcznego.
    Ale za to sporo kwadracików w ramach projektu "kołderkowego" powstało w wagonach PKP :)

    ReplyDelete
  6. Jak nie widać, jak widać :) Sama też szydełkowałam w pociągu i w samochodzie. W tym pierwszym jest zdecydowanie wygodniej :)

    ReplyDelete
  7. A ja dziergam w pociągu, i raz miałam okazję uczyć młodą adeptkę dziewiarstwa. Do roboty zapędziła cały przedział - ja ją uczyłam, pasażerka obok rysowała wzór (gwiazdkę) a na końcu podróży nowa czapka wylądowała no głowie zachwyconego właściciela. Brak igły nie był problemem - pozszywała drutem. Byłam zachwycona towarzystwem.

    ReplyDelete
  8. a w jaki pociąg trzeba wsiąść żeby razem podłubać na drutach? w podmiejskich dłubałam wzbudzając niezdrową sensację ... :)

    ReplyDelete